Covid-paranormalna rzeczywistość

Cześć,
Chciałem się z Wami podzielić swoim doświadczeniem związanym z pandemią coronawirusa.
Będąc w Warszawie dostałem telefon od żony, że jesteśmy na kwarantannie i muszę wracać do domu. Pierwsza moja reakcja, to oczywiście głupi śmiech. Niestety, później nie było do śmiechu, owszem miałem kilka paranormalnych przemyśleń w pociągu.
TELEON Z SANEPIDU
Otóż, moja żona jest nauczycielem w jednych ze szkół i okazało się, że dwóch nauczycieli jest zarażonych, zakażonych, jak zwał, tak zwał. Moja żona dostała telefon z Sanepidu, który przeprowadził wywiad z moją żoną. Czy miała z osobami zarażonymi kontakt i takie tam. Oczywiście wyjaśniła, że miała kontakt z ww. osobą, niewielki, ale miała. W dodatku w zeszłym tygodniu była rada nauczycieli i praktycznie wszyscy nauczyciele mieli kontakt. Na razie wszystko ok, prawda? Moja żona dostała decyzją Sanepidu kwarantannę włączając naszą całą rodzinkę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że duża część nauczycieli nie dostała kwarantanny, ponieważ powiedzieli, że nie mieli z tymi osobami kontaktu, przypominam o radzie! Oczywiście szkoła została zamknięta. To jeszcze nie koniec debilizmu….Otóż, Sanepid obdzwania całe grono pedagogiczne i uczniów. Telefony wykonane wcześniej skutkują kwarantanną i końcowym testem. Telefony wykonane w kolejnych dniach do reszty grupy nauczycieli, nie są proponowane testy, bo k…a skończyły się?!
DECYZJA
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybym nie byłbym poszkodowany. Jestem uziemiony i nie mogę pracować, a zaznaczam, że dopiero wróciłem z długiego zwolnienia lekarskiego. To jeszcze nie koniec dziwactw. Jesteśmy na kwarantannie od zeszłego czwartku! Haha, tak. Dowiedzieliśmy się później, czyli w ten poniedziałek, że jesteśmy na kwarantannie, a de facto jesteśmy od zeszłego czwartku! Dziwicie się? No, przestańcie? Dowiedziałem się, że kwarantanna zaczyna się od pierwszego kontaktu z osobą zarażoną, choć żona jasno stwierdziła, że miała wcześniej, ale Sanepid tak zadecydował… Uwaga, bo zaraz wpadnę w paranoję, choć już teraz nie mogę ogarnąć. Być może dlatego, że jestem chory na Wrzodziejące Jelito Grube i przez wypłukanie wszystkich mikroelementów, mój mózg już nie ogarnia takiej wyższej matematyki.
TESTY NA CORONAWIRUS
To nie koniec…Pod koniec tygodnia, czyli w ostatni dzień naszej kwarantanny, żona ma zlecone testy. Nic dziwnego? Ja i moje dzieci już nie. Czyli, jeżeli moja żona jest zdrowa, to Sanepid stwierdza, że reszta rodziny jest zdrowa?! Oczywiście, połowa szkoły dostała wezwanie na przeprowadzenie testów od 10.00 do 13.00 bez wyznaczonej konkretnej godziny. Czyli spotkają się razem, ale osobno. Będę podjeżdżać własnymi samochodami. Ależ będzie korek 😊. Oczywiście nie neguję, że jest wirus. Mam przyjaciół, którym zmarły najbliższe osoby. Bardziej chcę naświetlić i pokazać w jaki sposób funkcjonuje nasze „zawirusowane” państwo.
PRZEDSZKOLE
W międzyczasie okazało się, że wykryto coronawirusa w przedszkolu u mojej młodszej córeczki. Jeden z rodziców jest zarażony. I znowu, nic dziwnego, prawda? Otóż, nic bardziej mylnego. Na kwarantannę poszła jedna grupa równolatków mojej małej księżniczki i 2 dzieci z innej grupy i 4 osoby z obsługi, nauczyciele, pomoc etc. Oczywiście przedszkole jest nadal otwarte, bo zgodnie z przepisami, jeżeli się okaże, że ww. grupa jest zdrowa to przedszkole może być otwarte. Niby wszystko normalne. Mam tylko takie pytanie? A, co w przypadku kiedy się okaże, że ktoś został pominięty i nie poddał się kwarantannie i zaraża? Już tego nie ogarniam. Moim zdaniem, jeżeli ten nasz wirus jest tak niebezpieczny, to całe przedszkole powinno być zamknięte. Wszystkie osoby powinny mieć przeprowadzony test na obecność wirusa i byłoby wszystko w porządku. Ale nieeee, przecież testy są zbyt drogie i obsługa nie wyrobiłaby się z testami dla wszystkich…
PODSUMOWANIE
Jest jeszcze jedna kwestia wirus bezobjawowy?… Nie mi oceniać. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Spotyka się dwóch kumpli i jeden do drugiego mówi, że przeszedł grypę, ale nie musi się obawiać, bo była bezobjawowa…. Wybaczcie, może się zagalopowałem, to przez moją chorobę WZJG, mój mózg tego nie ogrania, za dużo emocji 😉. Czasami nie dziwię się, że jest tylu popapranych przeciwników, mówiących o spiskach i o wymyślonym wirusie etc., jeżeli sam doświadczyłem takiej paranoi. To nie wirus jest tutaj winny, to ludzie, którzy tworzą nasze „prawo”!
Chciałem zwrócić uwagę na „bzdurne” przepisy, które zastosowało nasze papierowe państwo. Zaznaczam, że mam w poszanowaniu naszą ekipę rządzącą oraz jej poprzedników. Chciałem tylko pokazać, z czym mamy do czynienia.
Tyle moich emocjonalnych wypocin na temat ww. wirusa. Niech każdy sobie zada pytania. Kto z nas robi durniów?
Zapraszam do komentowania.
W KUPIE SIŁA!
U mnie w pracy (Tychy, śląskie, duża fabryka różnicówek), moja koleżanka z brygady miała kontakt z osobą zarażoną – przyleciała do niej córka z UK. I od tego momentu zaczyna się akcja:
1. Koleżanka dzwoni do kierownika.
2. Kierownik oznajmia nam, że ów koleżanka jest na kwarantannie – podaje powód.
3. Ręce i nogi jak z waty, każdy w ciszy siada na swoje stanowisko, panika rośnie w oczach.
Co się okazało? Był to pewien koniec tygodnia, jakiś czwartek. Pani szanowna koleżanka zadzwoniła do by opowiedzieć o zaistniałych okolicznościach. To były czasy, gdy kwarantanna trwała 14 dni. Koleżanki nie było ok 2,5 tygodnia. Coraz większa niepewność. Ludzie prawie ze sobą nie rozmawiali… aż tu nagle ! Dziewczyna staje w holu, mówi, że przyjechał busik z testem. Ufoludki przeprowadziły test i dopiero gdy córce wyjdzie negatywny, reszta rodziny będzie miała przeprowadzony przymusowy test. Inaczej kwarantanna. Na szczęście koleżanka nie miała wirusa. Wróciła do pracy. Po sezonie urlopowym były nieoficjalnie 2 przypadki na całej firmie. Do tej pory sprawa rozmiarów Titanica – nic nie odnaleziono. Po drodze ktoś przewrócił się o patele, bo stała na swoim miejscu, a ten ktoś nie umie chodzić, szef magazynierów uropił się na urlopie nad Morzem, zmarł mąż jednej z koleżanek itp. Nadal ani śladu wirusa. Przyjechał sam dyrektor by obadać sytuacje. Obowiązkowe maseczki w dalszym ciągu. Oklejony cały zakład, żeby wszyscy pracujący tu na 3 zmiany od pn-sob wiedzieli, że w dobie covidu należy trzymać się obowiązkowo barierek. Panie doktorze, jak żyć? I sokół na koniec – myśl pozytywnie. 😉
System jest zdrowotny jest słabo zorganizowany – to fakt bezsporny. Wprowadzane zmiany nie do końca przemyślane – również. Jednak trochę we wpisie się ślizgasz nie mając szerszego oglądu. Kwestia badań na koniec kwarantanny: w międzyczasie zmienił się system, obecnie nie ma testu końcowego. Jeśli w ciągu 10 dni nie poczujesz się źle – zagrożenie zarażeniem minęło, jesteś wolny, bez robienia testu. Jest to zgodne z rekomendacjami WHO. A weszło w życie jakoś na początku września. To plus przekazanie kompetencji przez sanepid lekarzom dały dodatkowe zamieszanie.
Bezobjawowość – ja rozumiem, że chodzi o nosicieli. Znany przykład wirusa: hiv.
Pozdrawiam 🙂
Dziękuję Piotrze za komentarz. Oczywiście, że mój post jest emocjonalny, jednak ja chciałem podkreślić cały system, czy bardziej bezradność systemu. Nie do końca przekonuje mnie fakt, że 10 dni wystarczy na to, żeby być całkowicie zdrowy, jeszcze niedawno było 14 dni, nie wnikam, bo wirus może się mutować. A propos testu końcowego, to żona jest w trakcie robienia. Zauważ, że na świecie zdarzają się powroty osób zarażonych na covid. Zgadzam się wirus HIF jest bezobjawowy, ale wiadomo w jaki sposób możesz go nabyć i możesz się lepiej przed nim ustrzec. Mnie również irytuje brak przejrzystości procedur. Rozumiem, że Polska się uczy, ale można to zorganizować lepiej i sprawniej. Pozdrawiam 🙂
To ja troche doprecyzuję: te 10 dni jest na sprawdzenie osoby zdrowej, czy nic się nie wylęgnie. I to jest określone jako czas wystarczający na to. Natomiast w przypadku osoby chorej przyjmuje się 10 dni od pierwszego pozytywnego wyniku +3 dni bez objawów, aby zwolnić osobę z izolacji = już nie powinna zarażać.
Jeśli żona miała wcześniej robiony test i wynik pozytywny to może podjechać na bezpłatne badanie do punktu drive thru (o tym też nie ma nigdzie ani słowa a działa).
Pozdrawiam 🙂
Piotrze, dziękuję. Właśnie wróciła z testów, tak jak Ty napisałeś, tzw. punktu drive thru i teraz czekamy na wyniki. Oby były w porządku, bo już na łeb dostaję w naszym rodzinnym więzieniu ;-). Pozdrawiam 🙂